sobota, 29 czerwca 2013

Płyn Facelle Intim Sensitive - multi talent :)


 Głównym bohaterem pierwszego na blogu postu o kosmetyku pielęgnacyjnym został jeden z moich ulubieńców, utalentowany w wielu dziedzinach płyn do higieny intymnej Facelle Sensitive.
Większości jest już pewnie doskonale znany, ale i ja muszę dorzucić moje trzy grosze do zachwytów nad nim.


 Dlaczego płyn Facelle nazywam multi talentem ? Bo jego zastosowanie nie ogranicza się tego przypisanego mu z nazwy, Facelle możemy się umyć dosłownie od stóp do głów :) I to z jakimi efektami !

 Używam płynu głównie do mycia włosów, gdzie spisuje się wprost idealnie. Jest bardzo delikatny, nie zawiera SLES ani SLS, ale dobrze się pieni i dokładnie oczyszcza włosy i skórę głowy. Od ponad pół roku olejuję włosy i zauważyłam, że najlepsze efekty przynosi moim włosom zmycie oleju właśnie tym płynem. Na włosy zawsze nakładam odżywkę, więc nie wypowiem się w kwestii plątania kosmyków po zastosowaniu jedynie Facelle. Moje włosy są po nim miękkie i długo zachowują świeżość. Najbardziej jestem mu wdzięczna za pomoc w walce z łupieżem i podrażnieniem skóry głowy. Jest to prawdopodobnie zasługa dość dużej zawartości kwasu mlekowego, który ukoił skalp ( a przez to delikatnie spowolnił przetłuszczanie włosów ). Po umyciu głowy Facelle nigdy nie swędzi mnie skóra głowy, co często zdarza mi się po użyciu szamponu z SLES-ami.
Płyn do higieny intymnej poleciłam niedawno koleżance szukającej sposobu w walce z łupieżem i jej też pomógł. Oczywiście jeśli łupież jest mocno nasilony, Facelle może go jedynie zmniejszyć, w pełnym pozbyciu się problemu pomoże jedynie dermatolog. Jest jednak z pewnością godzien polecenia wszystkim "wrażliwcom", naprawdę fajnie koi podrażnioną skórę głowy.

 Na tylnej etykiecie płynu jest napisane, że można go stosować do mycia całego ciała. Skoro na włosach sprawdził się tak dobrze - czemu nie ? I co ? Strzał w dziesiątkę !
Mam skórę raczej normalna niż suchą, więc po użyciu Facelle Sensitive jako żelu pod prysznic nie muszę smarować się balsamem ( ale czasami i tak to robię, bo lubię :).
Fajnie spisuje się też do mycia buzi, bez problemu zmywa makijaż ( oczy oczywiście wcześniej zmywam płynem micelarnym ) i dobrze oczyszcza, bez pozostawiania uczucia ściągnięcia, jak co niektóre żele do mycia twarzy.
 No i oczywiście stosowany z godnie z pierwotnym przeznaczeniem, czyli jako płyn do higieny intymnej, również sprawdza się na 5. Nie powoduje żadnych podrażnień, a wręcz łagodzi, czyli robi to co powinien.

 Uważam, że Facelle jest wprost wymarzonym kosmetykiem na wyjazdy - zamiast 4 butelek ( żel do mycia buzi, żel pod prysznic, żel do higieny intymnej i szampon ) albo nawet 5 ( balsam do ciała :)  zabieramy tylko Facelle i oszczędzamy sporo miejsca w walizce !


Skład Facelle Intim Sensitive

 Jak widać kosmetyk ma naprawdę bardzo wartościowy skład : woda, łagodna substancja myjąca i emulgująca, delikatny detergent i już na 4 miejscu w składzie kwas mlekowy ( nawet najpopularniejszy wśród Polek Laktacyd ma go na dalszym miejscu składu), później nawilżająca gliceryna, chlorek sodu ( czyli po prostu sól kuchenna) jako zagęstnik itd. Wysoko w składzie mamy też m.in. nawilżający mocznik i łagodzącą allantoinę, a naprawdę ciężko dopatrzeć się substancji drażniących czy robiących inną krzywdę.


 Płyn jest bezbarwny, dosyć gęsty ( nie przelewa się przez palce ), dobrze się pieni, przez co jest naprawdę wydajny. Zapach delikatny, świeży, opakowanie estetyczne i funkcjonalne - naprawdę nie ma się do czego przyczepić :)

 Facelle Intim Sensitive dostaniemy w każdym Rossmannie za nie całe 7 zł, a w promocji nawet 4 zł.
Kto dotąd nie wypróbował działania tego cuda - dużo traci.


czwartek, 27 czerwca 2013

Avon - Nailwear Pro : Viva Pink


 Lakiery do paznokci z Avonu lubię za ciekawe kolory ( często pojawiają się nowe :) i nigdy nie gęstniejącą formułę - serio, mój najstarszy lakier z tej firmy ma 7 lat i wciąż świetnie się nim maluje. Lakiery Avon z serii Nailwear Pro to jedne z niewielu, które przy pojemności 12 ml jesteśmy w stanie zużyć do końca.


 Viva Pink to "barbie" róż, jednak nie na tyle słodki i dziewczęcy, aby nie mógł wyglądać elegancko. Bardzo lubię używać go wiosną i latem, ale nie przy opalonej skórze, uważam, że ładniej prezentuje się na bladych dłoniach :)


  Lakier, mimo swojej rzadkiej konsystencji, daje pełne krycie po nałożeniu 2 warstw i dosyć szybko schnie. Aplikacja jest bezproblemowa, nigdy nie zdarzyło się aby smużył czy bąbelkował.



 Jedyne co mogę mieć do zarzucenia lakierom z serii Nailwear Pro to słaba trwałość, czasami już drugiego dnia noszenia ścierają się końcówki. Odpowiedni top coat oczywiście przedłuża trwałość.
Warto polować na promocje te lakiery, kosztują wtedy ok. 10-15 zł, ceny regularnej ( 25 zł) jednak nie są warte.


wtorek, 25 czerwca 2013

Loreal Shine Caresse : Romy i Princess


  Lakierów do ust Shine Caresse Loreala używam już od paru miesięcy i bardzo je lubię. Głównie za trwałość tintu, połysk lakieru i nasycony kolor, ale też za nie wysuszanie ust, co jest rzadkością w przypadku tego typu malowideł do ust. Efekt "mokrego połysku" jaki dają kojarzy mi się z ustami Alexis z "Dynastii " ( gdy byłam małą dziewczynką niesamowicie podobały mi się jej błyszczące czerwone usta :D


 Najpierw kupiłam koralową Princess, która mnie zachwyciła i jakiś czas później stonowaną, różową Romy.
Jak widać, pomadki maja piękne, eleganckie opakowanie w złotym kolorze, to dzięki niemu w ogóle zwróciłam uwagę na te produkty w drogerii  ( tak, jestem sroką, błyskotki zawsze przyciągają mój wzrok :).


 Lakiery nają dosyć gęstą konsystencję, ale łatwo je rozprowadzić równomiernie na ustach. Już jedna warstwa pomadki daje intensywny kolor, a to za sprawa utleniania się produktu. Kolor w opakowaniu i nałożony np. na dłoń znacznie różni się od efektu, który otrzymamy po nałożeniu produktu na usta.
Poza tym, z tego co zauważyłam, na każdych ustach lakiery Caresse wyglądają inaczej, więc nawet sugerując się mnóstwem swatchy i opinii nie wiemy jak dany kolor będzie wyglądał na naszych ustach, dopóki go nie wypróbujemy :)






 Aplikator w kształcie łezki jest bardzo poręczny, szybko i precyzyjnie rozprowadza lakier na ustach.


Pomadka nr 200 o wdzięcznej nazwie Princess to śliczny, żywy koralowy odcień, przy 2 warstwach wygląda na moich ustach jak  mocna czerwień. Na zdj. mam 1 warstwę produktu.





Kolor nr 102 Romy to neutralny, zgaszony róż, spokojny kolor nadający się do dziennego makijażu.


 Pomadki utrzymują się na ustach kilka godzin w nienaruszonym stanie, jeśli w tym czasie nie jem nawet połysk utrzymuje się bardzo długo. Ścierają się równomiernie, cały czas zachowując ładny odcień. Jak już pisałam wyżej, mimo że kolor "wżera" się w usta na wiele godzin, produkt absolutnie nie wysusza. Kremowa konsystencja przy nakładaniu na usta daje wrażenie "wodnej"  powłoki, śliskiej, ale nie klejącej..
Smaku nie wyczuwam, zapach słaby, ale przyjemny :)


sobota, 22 czerwca 2013

Sally Hansen - Lustre Shine Lava


 Lakier mnie absolutnie zachwycił, wygląda jak płynne różowe złoto na paznokciach.
Będzie dużo zdjęć :)

 

Nałożenie 3 warstw dało pełne krycie i wydobyło piękno z lakieru, okazało się że Lava ma mnóstwo różowych tonów, które wyglądają fantastycznie w połączeniu ze złoto-pomarańczowo-miedzianymi refleksami. Kojarzy mi się właśnie z moim ulubionym różowym złotem, tyle że lśni o wiele bardziej !


Lustre Shine schnie naprawdę szybko, nie nakładałam żadnego topu, żeby nie przyćmił tego "ognistego" efektu. Szkoda, że pozostałe kolory z tej serii mają raczej perłowe wykończenie i o wiele mniejszy efekt "duochrome".



To zdjęcie najwierniej oddaje rzeczywisty wygląd lakieru.


Nie udało mi się uchwycić jak mocno mieni się  w słońcu, o wiele bardziej niż widać na zdjęciu .


W cieniu Lava też prezentuje się niczego sobie ;)


 I pomyśleć, że jeszcze niedawno używałam tylko lakierów o kremowym wykończeniu ...


piątek, 21 czerwca 2013

Rimmel - Salon Pro Peppermint



 Dawno już żaden lakier  tak mnie nie zachwycił :  kolorem i trwałością.
Peppermint z nowej serii Salon Pro wcale nie jest miętą, wg mnie to niebieski z delikatnymi zielonymi tonami. Kupiłam go szukając czegoś w stylu Mint Candy Apple, ale już wiem że jest dużo ciemniejszy. Mimo to bardzo mi się podoba ( chociaż może podkreślać zaczerwienienia na dłoniach ). Kremowy, żadnych drobinek - to jest to, co w lakierach bardzo lubię.
 Do pełnego krycia potrzebujemy 2 warstwy lakieru, schnie dosyć szybko.




Lakier jest zamknięty w solidnej butelce z dużą zakrętką i ma naprawdę szeroki, ale wygodny w obsłudze pędzelek.


 Trwałość - może konkurować z Essie. Peppermint noszę trzeci dzień i nawet nie starł się na końcówkach, co na moich paznokciach jest nie lada wyczynem.
Kupiłam go w Rossmannie w promocji -40%, w regularnej cenie kosztuje ok. 18 zł, więc o połowę mniej niż Essie, a naprawdę niewiele mu ustępuje jakością.
Jedyne co mogę mu zarzucić to słaby połysk, bez topu lakier nie wygląda dobrze, na drugi dzień był już mocno zmatowiony.






Szkoda, że gama kolorów Salon Pro jest tak mała, mam nadzieję że pojawią się niedługo nowe odcienie, a wtedy na pewno na jakiś się skuszę.


czwartek, 20 czerwca 2013

Zakupy, czyli jak się skończyły poszukiwania fioletowego cienia...

 
Zauważyłam ostatnio że często przy robieniu kolorowych makijaży oka brakuje mi matowego fioletowego cienia do powiek. Chciałam poszukać fioletu w ciepłym odcieniu, bo taki fajnie wyglądałby przy mojej zielonkawej tęczówce i nie podkreślał by sińców pod oczami. Oto czym poszukiwania się zakończyły :



 Cień miał być" łowiony " w Inglocie, gdzie w ogóle nie dotarłam. Weszłam do H&M na lubelskim Krakowskim Przedmieściu skuszona promocjami wołającymi z wystawy i jak zwykle najdłużej zabawiłam w dziale z kosmetykami. Jakimś cudem powstrzymałam się od kupienia pięknych lakierów z drobinkami ( jeden nawet przypominał 07 z piórkowej serii GR, ale był jeszcze ciekawszy ), a raczej powstrzymała mnie ich wielka pojemność. Ale liner musiałam, po prostu musiałam wziąć. Nazwa koloru to Bronze, chociaż wygląda jak khaki, niesamowicie błyszczący ( i trwały, ciężko było zmyć swatcha z dłoni :) zgniłozielony z drobinkami. Na lato - perfect !
 Cena linera to 14,90 zł.


Drugi eyeliner to Bell Dip colour z Biedronki - przypomniałam sobie, że dziś zaczyna się "urodowy" tydzień. Miałam pomacać tylko lakiery i lip tinty, ale żaden kolor mi się nie spodobał. Za to turkusowy tusz do kresek od razu wpadł mi w oko i wiedziałam że będzie miał "gąbkowy " aplikator, a takie lubię w linerach najbardziej. Kosmetyk był zapakowany w kartonik, co gwarantuje że nie był otwierany. Kolor jest przepiękny - wyrazisty, niemalże neonowy turkus, o matowym wykończeniu.
 Cena zawrotna, całe 5,99 zł.

Tutaj porównanie pędzelków.

 W Naturze zauważyłam nową serię duochromowych lakierów Sally Hansen Lustre Shine. Lubię Sally Hansen i lubię żuczki, a że dodatkowo była promocja ( 16,99 zł za lakier ),  więc przygarnęłam odcień 006 Lava. To taki czerwono-miedziano-pomarańczowy kolor z większymi drobinkami, niesamowicie lśni w słońcu. Jutro go wypróbuję i oczywiście pokażę :)



Podsumowując - nadal nie mam fioletowego cienia, ale dawno nie byłam tak zadowolona z zakupów. Wiadomo - te najlepsze są nieplanowane :)


środa, 19 czerwca 2013

Golden Rose - Impression 14




 Odkąd zobaczyłam w internecie swatch'e lakierów GR z serii Impression nie mogłam się doczekać kiedy będą dostępne w Polsce, podobały mi się niemal wszystkie kolory. Gdy zobaczyłam je w końcu na żywo, kupiłam tylko 2, nr 7 i 14, który Wam pokazuję.


Impression nr 14 to drobniutkie różowe i blado srebrne  paseczki zanurzone w przezroczystej bazie. Jak na mój gust drobin mogło by być więcej, jedna warstwa nałożona na lakier bazowy wygląda nieciekawie :



Na powyższym i reszcie zdjęć mam 3 warstwy "piórek" nałożone na jagodowy lakier ( Bell Glam Wear nr 434 ), na palcu serdecznym na białym lakierze do frencha z Miss Sporty. Nie jest to nadal pełne krycie, ale wygląda lepiej.


Piórkowe drobiny niestety wystają poza krawędź paznokcia i haczą o ubranie i włosy.



Tutaj  w świetle słonecznym :


Lakier nr 14 bardziej podoba mi się nałożony na białą bazę niż na fiolet, przypomina mi raczej rzadko pleciony sweterek wystającymi włoskami niż piórka :)
Ogólnie - za 13 zł spodziewałam się po lakierze GR czegoś więcej !


poniedziałek, 17 czerwca 2013

Sally Hansen - Xtreme Wear : Mint sorbet + brokat


 Dziś o lakierze Sally Hansen, który ze względu na kolor powinien nosić nazwę "Lody pistacjowe" a nie "Sorbet miętowy" :)
Zobaczcie sami :





  Lakier nakłada się bezproblemowo, ładnie kryje po 2 warstwach. Ma trochę dziwne, półmatowe wg mnie, wykończenie, najlepiej wygląda pokryty nabłyszczającym topem. Pędzelek jest nie za wąski, ale też nie nadmiernie szeroki, można dzięki temu szybko pomalować paznokieć 3 machnięciami :)


 Jak widać na tym zdjęciu, lakier, w zależności od kata padania światła,  raz ma więcej zielonych, a raz niebieskich tonów.





 W świetle słonecznym lakier jest bardziej zielony i rozbielony, kojarzy mi się właśnie z lodami pistacjowymi.
Bardzo lubię nosić takie "słodkościowe", pastelowe kolory na paznokciach latem, ale przy jeszcze bladej skórze, na opalonych dłoniach już tak efektownie nie wyglądają.



Drugiego dnia lakier wyglądał nadal świeżo, ale chciałam wypróbować nowy lakier z China Glaze "Techno". Nałożony na paznokieć palca serdecznego fajnie ożywił manicure, większe drobiny brokatu lśnią jak małe lusterka !









"Mint sorbet" jest dostępny m.in. w Rossmannach z szafą Sally Hansen w cenie 19 zł. Xtreme Wear kusi mnie jeszcze pięknym neonowym "Coral reef", ale chyba mam podobny kolor w kolekcji :)