Najpierw kupiłam koralową Princess, która mnie zachwyciła i jakiś czas później stonowaną, różową Romy.
Jak widać, pomadki maja piękne, eleganckie opakowanie w złotym kolorze, to dzięki niemu w ogóle zwróciłam uwagę na te produkty w drogerii ( tak, jestem sroką, błyskotki zawsze przyciągają mój wzrok :).
Lakiery nają dosyć gęstą konsystencję, ale łatwo je rozprowadzić równomiernie na ustach. Już jedna warstwa pomadki daje intensywny kolor, a to za sprawa utleniania się produktu. Kolor w opakowaniu i nałożony np. na dłoń znacznie różni się od efektu, który otrzymamy po nałożeniu produktu na usta.
Poza tym, z tego co zauważyłam, na każdych ustach lakiery Caresse wyglądają inaczej, więc nawet sugerując się mnóstwem swatchy i opinii nie wiemy jak dany kolor będzie wyglądał na naszych ustach, dopóki go nie wypróbujemy :)
Aplikator w kształcie łezki jest bardzo poręczny, szybko i precyzyjnie rozprowadza lakier na ustach.
Pomadka nr 200 o wdzięcznej nazwie Princess to śliczny, żywy koralowy odcień, przy 2 warstwach wygląda na moich ustach jak mocna czerwień. Na zdj. mam 1 warstwę produktu.
Kolor nr 102 Romy to neutralny, zgaszony róż, spokojny kolor nadający się do dziennego makijażu.
Smaku nie wyczuwam, zapach słaby, ale przyjemny :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz